|
Życiorys
św. Rajmunda
Ten,
który nie został narodzony…
Życie Rajmunda Nonnata było
krótkie i choć trwało jedynie czterdzieści lat, obfitowało w wiele
heroicznych czynów spełnianych zawsze z wielkiej miłości do Boga i drugiego
człowieka. Z tych też powodów Święty ten, uznawany głównie za patrona
położnych, obecnie odbiera cześć nie tylko w rodzinnej Barcelonie, ale
także w wielu kościołach i sanktuariach:
Argentyna 14 kościołów, 2
szkoły, 1 centrum zdrowia; Filipiny
8 kościołów; Haiti 4 kościoły, 1
szkoła 1 ośrodek rekolekcyjny; Hiszpania
9 kościołów, 1 szkoła; Kolumbia
2 kościoły, 2 szkoły, 2 centra medyczne; Kuba 1 kościół; Meksyk 13 kościołów, 1 centrum
szkoleniowe; Nikaragua 2
kościoły; Polska 2 kościoły
(Hańsk i Sulów); Portoryko 2 kościoły; Wenezuela
3 kościoły. Tyle znaleźliśmy w Internecie….
Święty Rajmund jest patronem ciężarnych, płodów, położnych, w porodzie, w połogu, dzieci,
pielęgniarzy, więźniów, niewinnie skazanych, uzależnionych, niewolników.
Jest obrońcą przed gorączką, islamem, muzułmanami, aborcją, apostazją,
plotkom, oszczerstwom oraz jest opiekunem domowych zwierząt. https://www.fronda.pl/blogi/mis-korbiniana/rajmund-nienarodzony-swiety,29723.html
Życiorys naszego patrona przygotowany na zamówienie
naszej parafii przez wydawnictwo JUT http://wydawnictwojut.pl/
Tło historyczne
Rajmund Nonnat
urodził się w roku 1200 w Barcelonie, a zmarł 40 lat później – w 1240 r.
Pomimo bardzo bogatego życiorysu Świętego nie ma zbyt wielu dokładnych
informacji na temat jego życia[1].
Te, które są, zawdzięczamy różnym przekazom i podaniom zapisanym w starych
dokumentach, w historii zakonu mercedariuszy oraz
w innych opowieściach, które wraz z czasem zostały wzbogacone wieloma
szczegółami dzięki zapałowi i pobożności wiernych. Wobec takiej sytuacji
rodzi się pytanie, dlaczego dokumentacja na temat tak bardzo bogatego i
intensywnego życia Świętego Rajmunda jest raczej uboga. Biografowie
wyjaśniają, że osoby uznawane za święte, których działalność obfitowała w
wiele heroicznych czynów, w pierwszym wieku istnienia zakonu mercedariuszy nie przywiązywały zbyt dużej wagi do
dokumentowania swoich uczynków. Nade wszystko ważniejsza była konieczność
szybkiego oswobodzenia chrześcijańskich niewolników z niewoli
muzułmańskiej. Założyciel zakonu, Piotr Nolasco,
późniejszy Święty, postanowił, że wszystkie zbierane pieniądze zostaną
przeznaczane na wykup współbraci w wierze. Można zatem mówić o zasadzie:
„Najpierw życie, potem filozofowanie” (łac. Primum vivere,
deinde philosophari)[2].
Aby rozjaśnić tło historyczne,
należy wyjaśnić, że zakon mercedariuszy został
założony w Barcelonie w roku 1218 przez Piotra Nolasco.
Święty doznał objawienia Maryi, która ukazała się mu w nocy z 1 na 2
sierpnia 1218 r. w odpowiedzi na jego usilne modlitwy o poznanie woli
Bożej. Poprosiła go o założenie zakonu, którego zadaniem byłyby dzieła
miłosierdzia, a w sposób szczególny uwalnianie chrześcijańskich niewolników
z rąk muzułmańskich, nawet za cenę własnego życia. Akt fundacyjny zakonu
miał miejsce w dniu wspomnienia męczeństwa Świętego Wawrzyńca, czyli 10
sierpnia 1218 r., w katedrze w Barcelonie. Opiekę nad wspólnotą roztoczył
król Aragonii Jakub I Zdobywca. Można spotkać dwie łacińskie nazwy tego
zgromadzenia: Ordo
Beatæ Mariæ Virginis de Redemptione Captivorum
oraz Ordo Beatae Mariae
de Mercede redemptionis
captivorum, czyli Zakon Najświętszej Maryi Panny od Wykupu
Niewolników. W krajach hiszpańskojęzycznych jest on bardziej znany pod
skróconą nazwą Orden de la Merced (OdeM). Głównym zadaniem jego członków było zatem
uwalnianie, tj. wykupywanie, chrześcijan porwanych lub wziętych do niewoli
muzułmańskiej[3].
Cud narodzin
Święty Rajmund przyszedł na świat w
małym miasteczku Portell w prowincji Lérida, w regionie Katalonii, na terenie dzisiejszej
Hiszpanii. Prowincja ta stanowiła własność (lenno) panów z Kardony (Cardona). Ziemia w
tym regionie była sucha i kamienista, pokrywały ją pola zbóż i winnice,
miejscami wznosiły się dęby, których żołędzie stanowiły pożywienie dla
pasących się świń. Nie są dokładnie znane imiona rodziców późniejszego
Świętego, ale zgodnie z tradycją, jego ojciec nosił nazwisko Sarro lub Sarroy. Niektórzy
autorzy przyjmują, że był spokrewniony z panami z Kardony.
Wszyscy jednak zgadzają się w kwestii serdecznej i zażyłej przyjaźni
pomiędzy Rajmundem a właścicielami zamku w Kardonie.
Trwała ona już od momentu narodzin, aż do chwili śmierci Świętego, chociaż
odległość pomiędzy Portell i Kardoną
wynosiła około 40 km[4].
Rodzice Rajmunda byli osobami
niemajętnymi, jednak cechującymi się wielką wiarą i rozmodleniem. Ich
zmartwieniem był brak potomstwa. Z tego też powodu żarliwie modlili się o
łaskę posiadania dzieci. W odległości około 2 km od ich domu stała mała
kapliczka pod wezwaniem Świętego Mikołaja, w której znajdował się ołtarz z
pięknym, ujmującym wizerunkiem Matki Bożej z Dzieciątkiem. Pani Sarro często chodziła do tego miejsca, aby przedstawiać
Maryi swoje gorące pragnienia i bolesne udręki swojego serca. Prosiła ze
łzami Matkę Bożą o dar potomstwa, które byłoby pociechą i radością jej
domu. Jej postawa przywodzi na myśl pewne biblijne wydarzenie, kiedy to
Anna chodziła do świątyni prosić Boga o łaskę macierzyństwa, a urodziwszy
syna, który w przyszłości stał się ostatnim sędzią Izraela (zob. 1 Sm
1,1n), nazwa go imieniem Samuel (hebr. Szemuel – Bóg wysłuchał).
Maryja także wysłuchała próśb pani Sarro, która w czasie ciąży, chcąc podziękować za
otrzymaną łaskę macierzyństwa, jeszcze częściej przychodziła do kapliczki
Świętego Mikołaja. Jednak tuż przed rozwiązaniem pani Sarro
niespodziewanie zachorowała i umarła z dzieckiem w łonie. Nagłość tej
śmierci spowodowała wielkie przygnębienie w całej rodzinie i nikt nie
pamiętał o nieurodzonym maleństwie. W tym czasie
w pobliżu na polowaniu przebywał wicehrabia Ramon Folch
z Kardony. Kiedy dowiedział się o nieszczęściu,
pośpiesznie przybył do domu swoich poddanych. Widząc brzemienną zmarłą,
szybko wyciągnął sztylet i wykonał precyzyjne cięcie. Po otwarciu łona
kobiety wyjął jeszcze żywe dziecko, które rozradowało całą rodzinę
pogrążoną w głębokiej żałobie. Następnego dnia niemowlę zostało ochrzczone.
Ojcem chrzestnym został ów wicehrabia, który dzień wcześniej ratując
chłopcu życie, nadał mu swoje imię Ramon, czyli Rajmund. Dziecko otrzymało
nazwisko Nonato (łac. non natus – nienarodzony), ponieważ przyszło na świat w
tak wyjątkowy sposób. Później na pamiątkę tego niespotykanego wydarzenia
pomieszczenie, gdzie miał miejsce cud narodzin, zostało przekształcone w
kaplicę. Według tradycji za datę przyjścia na świat Świętego Rajmunda
przyjmuje się 2 lutego 1200 r., zwyczajowo obchodzony jako dzień Matki
Bożej Gromnicznej. Autorzy zwracają uwagę, że chłopiec, nie mając matki na
ziemi, otrzymał za nią Maryję, Królową nieba, do której przez całe swoje
dorosłe życie miał wielkie nabożeństwo[5].
Młodość Świętego Rajmunda
Według świętych są dwie wartości,
które najbardziej wpływają na duszę dziecka – miłość i pobożność. Miłość
rodziców budzi w dzieciach zaufanie i poczucie bezpieczeństwa, pobożność
zaś, przejawiając się w wielorakich modlitwach, śpiewach, celebracjach
świąt itp., kieruje ich uwagę w stronę Boga, wyrażając ich radość,
entuzjazm i wiarę.
Ojciec, dziadkowie oraz opiekunka małego Rajmunda
zachęcali go swoimi słowami i przykładem do pierwszych aktów wiary i
pobożności. Cały klimat rodzinny, w którym wzrastał przyszły Święty, był
nasiąknięty religijnością. Modlitwa rodzinna, Msza niedzielna, śpiewy,
budujące lektury, wizyty w kościele, nauczanie proboszcza, procesje, święta
patronalne, pielgrzymki itd. są ważnymi momentami kierującymi uwagę dziecka
na Boga. Kościół stanowił centrum i serce miasteczka, w którym dorastał
Rajmund. Był jednocześnie domem Boga i modlitwy. Zarówno opiekunka, jak i
dziadkowie chłopca często chodzili z nim do świątyni. Szybko okazało się,
że dziecko pociągała panująca w niej cisza i klimat misterium. Było czymś
naturalnym, że czasami mały Rajmund, idąc za głosem serca, wychodził z domu
i biegł do kościoła, ponieważ to tam znajdował się ukryty Jezus i Jego
miłość. Był tam także umieszczony wielki i piękny wizerunek Matki Bożej,
która zachwycała serce małego dziecka. Wydaje się zatem, że znane słowa
Świętego Augustyna: „Stworzyłeś nas bowiem jako skierowanych ku Tobie. I
niespokojne jest serce nasze, dopóki w Tobie nie spocznie” odnoszą się
także do najmłodszych[6].
Ówcześnie jedynie najważniejsze
miasta posiadały formalne szkoły, w których obowiązywały programy
nauczania, rozkład godzin, książki itd. Natomiast w małych miejscowościach,
takich jak Portell, istniały małe szkoły przyparafialne. To w nich uczniowie nie tylko uczyli
się czytać, pisać czy liczyć, ale także poznawali pierwsze pojęcia z
katechizmu, aby przygotować się do przyjęcia Komunii Świętej. Tam także
chłopcy chętni do służby ministranckiej zaznajamiali się z jej tajnikami.
Właśnie do takiej szkoły trafił mały Rajmund. Wydaje się zatem czymś
naturalnym, że służba przy ołtarzu bardzo go pociągała, ponieważ to dzięki
niej znajdował się blisko ołtarza swojego Pana oraz u stóp Maryi[7].
Parę kilometrów od miasteczka
znajdowała się wspomniana mała kapliczka Świętego Mikołaja z wizerunkiem
Matki Bożej z Dzieciątkiem. Tak jak często chodziła do niej matka Rajmunda,
aby uczcić Maryję i powierzyć Jej swoje udręki i radości, tak samo
późniejszy Święty kontynuował ten dobry matczyny zwyczaj. Czasami nawiedzał
to miejsce sam, kiedy indziej z ministrantami lub z proboszczem. Modlił się
tam zwłaszcza w maju, gdyż był to –i ciągle jest – miesiąc w szczególny
sposób poświęcony Maryi. Droga do kaplicy wiodąca przez pięknie ukwiecone
pola musiała mu sprawiać wiele radości[8].
Ojciec małego Rajmunda był bardzo
dumny ze swojego syna, u którego obserwował znaczne postępy w nauce.
Widział także jego pobożność i wielkie zamiłowanie do służby w kościele, co
wywoływało w nim niepokój, gdyż obawiał się, że jego syn może zostać
księdzem. Aby odwieść chłopca od tego zamiaru, wysłał go do folwarku, gdzie
ten miał zarządzać majątkiem. Żywił nadzieję, że jego jedyny syn zostanie
dziedzicem i założy rodzinę. Jednak praca w gospodarstwie i samotność
jeszcze bardziej zbliżyły młodego Rajmunda do Boga[9].
Biografowie Świętego opisują jego wielkie nabożeństwo, miłość i
przywiązanie do Maryi. Najchętniej modlił się on we wspomnianej już
wcześniej kapliczce Świętego Mikołaja, która znajdowała się blisko folwarku[10].
Mówiąc o okresie młodości Świętego
Rajmunda, warto zwrócić uwagę na pokusy złego ducha, którym był poddawany.
Jedną z nich opisał, będąc już kapłanem. Pewnego dnia spotkał starszego,
nobliwego człowieka, który zdobywszy jego zaufanie, nagle stwierdził, że
samotne życie nie pasuje do młodego, dobrze zapowiadającego się chłopca ani
do jego powołania kapłańskiego. Sugerował, że byłoby lepiej , gdyby Rajmund
zostawił tę samotność i poświęcił się dziełom dobroczynnym. Późniejszy
Święty poczuł się bardzo zakłopotany i przygnębiony tymi słowami. Zły duch
nie proponował zła, ale dobro; wychodził naprzeciw woli jego ojca i
interesom jego domu. Rajmund pozostał chwilę w milczeniu, prosząc Maryję o
pomoc i światło. Następnie, zdając sobie sprawę z diabelskiego oszustwa,
gwałtownie skarcił złego ducha: „Idź precz stąd, kłamliwy starcze, nie
wyjdą twoje zamiary, nie boję się twoich zasadzek będąc pod opieką Maryi”.
Jak opisuje Rajmund, zły duch, słysząc imię Maryi, uciekł z głośnym
hałasem. Cała ta sytuacja przywodzi na myśl słowa z Listu Świętego Jakuba: Bądźcie więc poddani Bogu,
przeciwstawiajcie się natomiast diabłu, a ucieknie od was (Jk 4, 7). Biografowie Świętego
Rajmunda podają, że jako młodzieniec złożył ślub czystości. Uczynił tak,
ponieważ czując się ukochanym przez Maryję, chciał się Jej odwdzięczyć za
licznie otrzymane łaski[11].
Powołanie
Należy zwrócić uwagę na miano,
jakim biografowie określają Świętego Rajmunda – Benjamín Mercedario. Czynią tak z dwóch
powodów – po pierwsze, według nich, był on najznakomitszym synem zakonu mercedariuszy, a po drugie wykupił wielu chrześcijan z
niewoli muzułmańskiej. Mówiąc o powołaniu Rajmunda, trzeba mieć na uwadze
jego wielką miłość i nabożeństwo do Matki Bożej. Pewnego dnia podczas
modlitwy przed ołtarzem z wizerunkiem Maryi wyraził pragnienie
bezwarunkowego i całkowitego poświęcenia się Bogu. Wewnętrzny głos mówił
mu, że byłoby to miłe dla Maryi, gdyby wstąpił do zakonu mercedariuszy, który niedawno został założony.
Niektórzy biografowie utrzymują, że Świętemu ukazała się wówczas Matka Boża
w kaplicy Świętego Mikołaja[12].
Młody Rajmund musiał już wcześniej
spotykać się z braćmi mercedariuszami. We
wspomnianej kaplicy mieli oni małą filię, miejsce służące do odpoczynku i
przechowywania zbiórek jałmużny na wykup chrześcijańskich niewolników.
Biorąc pod uwagę sąsiedztwo tej świątyni, Rajmund często miał możliwość
kontaktu z mercedariuszami. Mógł z bliska
poznawać ich życie i rozmawiać o swojej przyszłości. Zakonnicy byli bardzo
chętni i otwarci na przyjęcie Rajmunda. Istniał jednak jeden problem
uniemożliwiający ten krok, a mianowicie sprzeciw jego ojca. Aby przekonać
rodzica, Rajmund postanowił wykorzystać wpływy swojego chrzestnego –
wicehrabiego Ramona Folcha, któremu opowiedział o
swoich pragnieniach i związanych z nimi trudnościach. Ten bardzo ucieszył
się z decyzji młodzieńca i obiecał porozmawiać z jego ojcem. Niedługo potem
wicehrabia udał się do domu rodzinnego Rajmunda, gdzie zawsze był
przyjmowany z wielką serdecznością. Pod wpływem rozmowy o wielkich
zasługach nowo powstałego zakonu mercedariuszy w
dziele uwalniania chrześcijan udało się przekonać ojca Rajmunda, aby
zaakceptował plany jedynego syna. Następnie wicehrabia, będąc w Barcelonie,
przedstawił młodzieńca samemu założycielowi zakonu, ojcu Piotrowi Nolasco. Tym sposobem Rajmund, mając 21 lat, został
obłóczony w biały habit mercedariuszy[13].
Przygotowanie do życia zakonnego i kapłaństwa
Z chwilą obłóczyn dla Rajmunda
rozpoczął się etap nowicjatu, czyli okres próby. W tym czasie młodzieniec
poznawał zakon, jego regułę, historię, najbardziej wybitne postacie,
obowiązujący w nim sposób życia, zgłębiał inicjatywy apostolskie, charyzmat
itd. Pod kierownictwem mistrza nowicjatu otwierał się na największe
wartości życia duchowego. Przełożony poznawał cechy jego charakteru,
badając, na ile jest zdolny do podjęcia życia zakonnego. Okres nowicjatu
był bardzo ważnym etapem formacji duchowej późniejszego Świętego, do tej
pory jest on bowiem czasem poszukiwania i odkrywania, czasem wolności oraz
milczenia zewnętrznego i wewnętrznego, czasem dialogu z Panem i z
kierownikiem duchowym, czasem wzrastania i dojrzewania do podjęcia
najważniejszych decyzji[14].
Należy zauważyć, że oprócz trzech
ślubów czystości, ubóstwa i posłuszeństwa, Rajmund złożył także czwarty.
Zgodnie z nim przedstawił swoją gotowość do dobrowolnego zostania
zakładnikiem, jeśli byłoby to konieczne w celu uwolnienia pojmanych
chrześcijan, którzy znajdują się w niebezpieczeństwie utraty wiary. Sama
formuła tego ślubu, wypowiedzianego przed Bogiem i ludźmi, wydawać się może
szokująca. Jednak przyjęcie jej jako programu swojego życia, wymaga
wielkiego męstwa, wiary, umiejętności dostrzegania w bliźnim twarzy cierpiącego
Chrystusa, niezrównanej hojności oraz ogromnej miłości[15].
Po zakończonym okresie nowicjatu
Rajmund, mając dwadzieścia dwa lata, zaczął się przygotowywać do
kapłaństwa. Mimo że w tamtej epoce nie istniały jeszcze dobrze
zorganizowane seminaria duchowne, jednak bardzo się troszczono o właściwe
przygotowanie kandydatów do życia kapłańskiego. Rajmund został duchownym w
wieku dwudziestu czterech lat.
Kontekst historyczny
Aby
zrozumieć działalność brata Rajmunda oraz trudności związane z wykupem
chrześcijańskich niewolników z rąk muzułmanów, należy krótko przedstawić
sytuację panującą na Półwyspie Iberyjskim w XIII w. Maurowie po dokonanej
inwazji zajmowali większą część terenu dzisiejszej Hiszpanii, z wyjątkiem
niektórych enklaw Asturii. To właśnie tam, zaczynając od centrum w Kowadondze (Covadonga),
rozpoczął się powolny, ale sukcesywny proces wypierania ich z Półwyspu
Iberyjskiego. Do roku 1200 działania te rozciągnęły się na większą część
terenu dzisiejszej Hiszpanii dzięki połączonym siłom władców Kastylii,
Aragonii oraz Nawarry. Pod panowaniem Maurów pozostawały jeszcze regiony
Walencji, Murcji oraz Andaluzji. Relacje między nimi a chrześcijanami nigdy
nie były łatwe. Trudności we wzajemnym porozumieniu wywoływały różnice
religijne, kulturowe i etyczne. Zdarzały się momenty tolerancji, a nawet
współpracy, ale szybko przemieniały się one w odrzucenie i walkę.
Dochodziło też do różnych wymian odbywających się pomiędzy Maurami, Żydami
i chrześcijanami, które miały miejsce w Toledo. Hiszpania stanowiła centrum,
w którym gromadziły się kultura arabska i żydowska w dziedzinie filozofii,
medycyny, nauki i sztuki. W późniejszym czasie rozprzestrzeniły się one po
całej Europie. W XIII w. w wielu miejscach relacje oparte na tolerancji
załamały się, prowadząc do zaostrzenia wzajemnej wrogości, a w konsekwencji
aż do wybuchu mniejszych i większych walk. Królestwa Walencji, Murcji i
Andaluzji znosiły ucisk ze strony saraceńskiej. Wielu chrześcijan wziętych
do niewoli w wojnach lub w napadach cierpiało ogromne męczarnie.
Przerażającą alternatywą dla śmierci było porzucenie wiary
chrześcijańskiej. Jak podają dane, terror Saracenów często doprowadzał do
wystąpienia z Kościoła. Tylko w samej Granadzie przetrzymywano około 30 000
jeńców i 50 000 renegatów.
Kolejną wielką plagą, która ówcześnie nękała
tamtejsze obszary Europy, było trwające od kilku wieków piractwo. Piraci
posiadając szybkie łodzie, napadali na miejscowości położone na wybrzeżu
Morza Śródziemnego, szczególnie na ziemie dzisiejszej Hiszpanii, Włoch i
Grecji. Swoje siedziby mieli w Afryce Północnej, głównie na terenie obecnej
Algierii, Tunezji oraz Libii. Plądrowali i zabierali wszystko, co dało się
wziąć na statek, palili domy i porywali ludzi, osadzając ich w lochach w
Afryce. Tam często ich sprzedawano, zmuszano do ciężkiej pracy lub
wykorzystywano seksualnie. Nierzadko jeńców poddawano torturom. Wszystko to
sprawiało, że między uprowadzonymi nie było solidarności i zdarzały się
przypadki, kiedy jedni zdradzali drugich np. za
dodatkową porcję jedzenia. Rodziny porwanych nie miały o nich żadnych
wiadomości. Nikt też nie mógł przyjść im z pomocą – ani osoby prywatne, ani
poszczególne państwa. Sytuacja ta przedstawia cały tragizm położenia
niewolników, a także świadczyła o pilności i konieczności założenia zakonu mercedariuszy w celu zaradzenia temu nieszczęściu. Z
tego też względu sama Matka Boża zapewniła o swojej macierzyńskiej opiece
nad tą inicjatywą[16].
Kroniki zakonników wskazują, że
dzieło wykupu zostało zapoczątkowane w Walencji w roku 1218. Ostatnia ekspedycja
odbyła się zaś do Algieru oraz Tunisu i miała miejsce w 1779 r. W tym
czasie doszło do 560 udokumentowanych wykupów. W tych statystykch
nie uwzględniono tych ekspedycji, które nie zostały z różnych względów
sfinalizowane, np. z powodu zatonięcia statku,
pożaru, wojny. Dzięki tym wykupom uwolniono ponad 80 000 chrześcijan,
którzy mogli zachować wiarę i wrócić do swoich rodzin. Liczba ta jest
zawrotna, biorąc pod uwagę, że każdy przypadek wykupu niewolnika wymagał
dopełnienia wszystkich koniecznych czynności: począwszy od zbierania przez
bractwa jałmużny, poprzez dowiadywanie się, gdzie znajdują się niewolnicy,
gromadzenie informacji od rodziny, ustalanie kontaktów, zdobywanie
niezbędnych pozwoleń przyjazdu i wyjazdu, uzgadnianie rozmów ze służbami
granicznymi, szukanie właściwego kierunku na skrzyżowaniu dróg,
organizowanie eskorty, poszukiwanie współpracowników itd. Należało zawsze
uwzględniać sytuację międzynarodową. Każda ekspedycja miała podwójny
charakter – i Boski, i ludzki. Była wyprawą wiążącą się z konkretnymi
poświęceniami, okupioną łzami, naznaczoną niepewnością co do ostatecznego
rezultatu, nieprzewidywalnością pogody, niewiedzą na temat reakcji władz,
którym należało podziękować za każde okazane dobrodziejstwo.
Kontakty z właścicielami niewolników
oraz z rządzącymi wymagały bardzo dobrej znajomości języka arabskiego,
którą brat Rajmund posiadał, zaawansowanej sztuki dyplomacji, obycia,
delikatności, ogromnej cierpliwości, a także umiejętności targowania się.
Jeśli ryzykownym było opuszczanie ojczyzny, przemierzanie opanowanego przez
piratów morza, wchodzenie w środowiska wrogo nastawione do chrześcijaństwa,
wykupywanie jednego niewolnika po drugim, to powrót już uwolnionych osób
był sprawą równie delikatną i skomplikowaną. Należało bowiem opatrzyć rany
fizyczne i psychiczne niewolników, zanim powrócą do rodziny i
społeczeństwa. Z tego powodu Piotr Nolasco
chciał, aby każda wspólnota mercedariuszy
posiadała mały szpital lub ambulatorium, w których będzie można leczyć
chorych, przyjmować pielgrzymów, nauczać i utwierdzać wiarę uwolnionych
niewolników, dawać im mały zadatek na drogę, a także służyć pomocą dla ich
rodziny[17].
Działalność duszpasterska Świętego Rajmunda
Biografowie Świętego Rajmunda
podają, że tytuł i urząd redentor (hiszp. redentor – odkupujący, odkupiciel) był najbardziej
pożądany wśród braci zakonu mercedariuszy. O ile
wszyscy ci zakonnicy dobrze wypełniali delikatną i ryzykowną służbę
wykupywania (odkupywania) chrześcijańskich niewolników na ziemiach Maurów,
jedynie niektórzy z nich uzyskiwali wspomnianą nominację. Była ona nadawana
przez głównego przełożonego, po wcześniejszej ocenie zdolności
intelektualnych i organizacyjnych, uwarunkowań psychicznych,
przedsiębiorczości i pragmatyzmu kandydata. Po pewnym okresie pracy
misyjnej, kiedy Rajmund zarówno z ambony, jak i w osobistej rozmowie z
wiernymi kierował żarliwe słowa zachęty do składania ofiar w celu wykupu
niewolników, został nazwany zaszczytnym mianem redentora. I należy
podkreślić, że spełniał wszystkie wymagane do tego warunki: był roztropny,
zdolny do wyrzeczeń, energiczny, przejawiał świętość życia i miłość do
bliźniego. Od tego momentu wyruszał przez lądy i morze, aby nieść
niewolnikom upragnioną wolność i nadzieję[18].
Jak podają kroniki, bardzo lubił naukę, którą rozumiał jako drogę zbliżenia
się do Boga oraz środek apostolstwa[19].
W 1224 r., niedługo po święceniach
kapłańskich, Rajmund towarzyszył współbratu Guillénowi
de Bas w wyprawie do Walencji pozostającej wówczas pod panowaniem
muzułmańskim. Zakonnicy mieli na celu wykup chrześcijańskich niewolników.
Osobą odpowiedzialną za całe przedsięwzięcie był ojciec Guillén
de Bas, natomiast Rajmund uczył się i zdobywał praktykę. Przed wyruszeniem
bracia udali się do Saragossy, aby uczcić tam Matkę Bożą oraz odebrać od
króla listy polecające dla króla Maurów Zeita.
Posiadając dokumenty i pokaźną sumę złotych monet, wyruszyli do Walencji,
gdzie zostali bardzo ciepło przyjęci. Król, chcąc pokazać swoją hojność,
przekazał im dużą liczbę niewolników. Łącznie zostało uwolnionych 233 chrześcijan.
Wszyscy wrócili do Saragossy, aby podziękować Maryi za opiekę oraz
zaprezentować tamtejszemu władcy rezultat wyprawy[20].
W roku 1226, po zakończeniu
wszystkich żmudnych, długotrwałych przygotowań organizacyjnych i
finansowych oraz po uzyskaniu koniecznych pozwoleń i dokumentów
dyplomatycznych, Rajmund udał się na tereny dzisiejszej Algierii. Wykupił
tam 140 chrześcijan. Jednak zarówno podróż, jak i sam pobyt obfitowały w
wiele trudności. Na miejscu okazało się bowiem, że zabrakło pieniędzy na wykupienie
określonej liczby niewolników. Kierując się więc słowami czwartego
złożonego przez siebie ślubu, zakonnik zastawił siebie samego jako
poręczenie i stał się dobrowolnym zakładnikiem. Można zatem powiedzieć, że
został zakładnikiem miłości. Będąc w niewoli, nie tylko pocieszał innych
więźniów i umacniał ich w wierze, ale także głosił Ewangelię muzułmanom,
przypominając im to, co Koran mówi o Jezusie i Maryi. Po kilku miesiącach
przypłynął z Hiszpanii współbrat Rajmunda i płacąc za niego umówioną sumę pieniędzy,
uczynił go wolnym[21].
Następna ekspedycja miała miejsce w
roku 1229 w towarzystwie brata Serapiona[22],
który odbywał nowicjat razem z Rajmundem. Ich wspólna wyprawa do Algieru
była szczególnie trudna i obfitująca w cierpienie, a nawet prześladowania.
Na obcej ziemi obaj głosili Ewangelię wśród muzułmanów oraz Żydów,
sprawiając swoimi słowami i przykładem życia, że wiele osób się nawróciło.
Tym samym jednak sprowadzili na siebie ogromny gniew. Jak zwracają uwagę
historycy, bracia zostaliby zabici, gdyby nie hiszpańscy kupcy, którzy
przebywali w tamtych rejonach i wybawili ich od niechybnej śmierci za dużą
ilość złota. Następnie Rajmund i Serapion, idąc
za ich radą, szybko wsiedli na statek wraz ze 150 wykupionymi wcześniej
niewolnikami i odpłynęli z Algieru do Hiszpanii[23].
W roku 1232 Rajmund wraz ze Serapionem zorganizowali kolejną ekspedycję. Tym razem mercedariusze wystarali się o statek, który został
specjalnie wyposażony do ich wymagań. Na jego żaglu namalowano krzyż, a na
dziobie umieszczono figurę Matki Bożej. Podczas tej wyprawy dwaj bracia
ponownie wykorzystali swój pobyt do głoszenia Ewangelii, jednak tym razem
nie angażowali się w polemikę z muzułmanami i Żydami. Nie chcieli
ryzykować, tak stało się to poprzednim razem, obawiając się gwałtownych
ataków, grożących zupełnym niepowodzeniem całej ekspedycji. Wykupiono
wówczas łącznie 228 chrześcijan. W czasie powrotu okazało się jednak, że
niektórzy niewolnicy już przywykli do życia w Afryce Północnej i nie
doceniali wielu trudów poniesionych przez brata Rajmunda i Serapiona. Misjonarze napotkali z ich strony jedynie
opór i kpiny. Kiedy byli już na pełnym morzu, natrafili na gwałtowną burzę
z bardzo silnym wiatrem. W jej trakcie złamał się ster, żagiel został
porwany, a statkowi groziło zatonięcie. Rajmund wyszedł na pokład i zaczął
się modlić, prosząc o ratunek. W tym momencie burza ucichła, wiatr ustał,
fale się uspokoiły, w miejsce ciemnych chmur pojawiło się słońce, które
świeciło jaśniej niż przed burzą. Pojawił się także delikatny wiatr z przyjemną
bryzą, który pchał statek aż do samej Barcelony. Tam wszyscy podziękowali
Bogu za ocalenie. Sytuacja ta była podobna do opisanej na kartach Ewangelii
(zob. Łk 8, 24). Bez wątpienia mercedariusze widzieli w tym wydarzeniu karę i
upomnienie od Boga za bunt niektórych uwolnionych, co przypominało
wydarzenie przedstawione w Księdze Jonasza (zob. Jon 1, 1n)[24].
Według niektórych biografów po tej wyprawie Rajmund udał się lądem do
Rzymu, aby rozwiązać pewien problem. Tam spotkał się z papieżem Grzegorzem
IX i osiągnął cel swojej wizyty. Ocenia się, że ta podróż mogła zająć około
pięciu miesięcy[25].
Nieco później, w roku 1236, brat
Rajmund został wyznaczony do poprowadzenia wyprawy do Algierii. Okazało
się, że stała była to najbardziej znana i chwalebna ekspedycja. Po
dopełnieniu wszystkich przygotowań mercedariusze
wypłynęli statkiem do Algieru. Na miejscu okazało się, że niektórzy
chrześcijańscy niewolnicy dzięki swoim zdolnościom cieszyli się sympatią
swoich muzułmańskich właścicieli, inni ożenili się z miejscowymi kobietami
i mieli z nimi dzieci. Nie brakowało również takich, którzy chcieli
wyzwolenia od złego traktowania lub tortur. Niektórzy z pojmanych odwrócili
się już od swojej chrześcijańskiej wiary. Było wielu chorymi lub kalekich.
Wszyscy oni wzbudzili w przybyłym zakonniku niepokój i poruszenie.
Kronikarze nie podają liczby wykupionych osób, ale zaznaczają, że mercedariuszowi zabrakło dostatecznej ilości pieniędzy,
aby wyzwolić tych, którzy tego bardzo chcieli. Wobec takiej sytuacji
Rajmund, idąc za treścią czwartego ślubu, po raz kolejny zdecydował się
zostać zakładnikiem. Podczas gdy wykupieni niewolnicy, wracając do
Hiszpanii, śpiewali na pokładzie statku radosne pieśni, za ich pomocą
okazując wdzięczność za wyzwolenie, ojciec Rajmund zajmował ich miejsce,
ciężko pracując w mieście lub w polu, śpiąc w jakimś kącie i jedząc resztki
ze stołu jego panów. Dzielił kary innych więźniów, na ile to możliwe,
broniąc ich swoim słowem przed okrucieństwem muzułmańskich katów. Odwiedzał
chorych, pocieszał i umacniał. Umierającym i skazanym na śmierć towarzyszył
w ostatnich chwilach ich życia. Wykorzystywał ciemne i ciche godziny nocne,
aby spowiadać tych, którzy czuli taką potrzebę serca. Prowadził zatem
aktywne duszpasterstwo w sytuacji ciągłego zagrożenia, nagłej potrzeby,
niepewności. W swoim zapale i żarliwości apostolskiej wykorzystywał każde
spotkanie z muzułmanami czy Żydami do rozmowy o Chrystusie i Ewangelii.
Niektórzy z nich nawrócili się, wzbudzając tym ogromny gniew muzułmańskich
lub żydowskich przełożonych. Wobec tej sytuacji zakonnik został okrutnie
ubiczowany w synagodze, a jego rany posypano solą. Niechybnie zostałby
zabity, jednak oprawcom szkoda było pieniędzy obiecanych za okup. Następnie
wrzucono go do lochu i pozostawiono samemu sobie w gorączce i konwulsjach.
Wówczas cela nagle napełniła się światłem, a Rajmundowi ukazał się Jezus,
który umocnił go w wierze i opatrzył jego rany. Oprawcy, którzy przyszli do
niego rankiem, przerazili się, widząc go zdrowym i uśmiechniętym. Ojciec
Rajmund wykorzystał tę możliwość, aby powiedzieć im o Jezusie, o Jego
wizycie i uleczeniu, które od Niego otrzymał. Muzułmanie nie wiedzieli, jak
sprawić, aby zakonnik zamilknął. Ich przełożony postanowił ponownie go
ubiczować, a następnie kazał przebić mu usta rozgrzanym do czerwoności
żelazem, w powstałe tym sposobem otwory włożyć kłódkę i zamknąć. Po tych
torturach Rajmunda znowu zamknięto w więzieniu. Co trzy dni przynoszono mu
jedzenie, zdejmując za każdym razem kłódkę, a tym samym odnawiając rany i
powodując ból. Bez wątpienia zakonnik, który nie mógł mówić ustami, mówił
jeszcze bardziej wymownie poprzez swój przykład i świadectwo wiary. Przez
osiem długich, niekończących się miesięcy Rajmund miał usta zamknięte
kłódką. Po tym czasie przybył jego współbrat zakonny, uiszczając umówioną
sumę pieniędzy. Kronikarze zanotowali, że ojciec Rajmund pełen radości
przypłynął do Barcelony w 1239 r. Wydarzenie to mogą dobrze obrazować słowa
z Dziejów Apostolskich: A oni
odchodzili sprzed Sanhedrynu i cieszyli się, że stali się godni cierpieć
dla imienia [Jezusa] (Dz 5, 41). Wieść o tak
niezwykłym i niespotykanym męczeństwie szybko rozeszła się po terenie
dzisiejszej Hiszpanii i po całej Europie, wywołując falę zdumienia[26].
Śmierć
Sława cnót ojca Rajmunda, jego
gorliwość apostolska w szerzeniu wiary, heroiczne zaangażowanie w wykup
niewolników chrześcijańskich, bardzo duże doświadczenie i wynikająca z
niego znajomość realiów panujących w Afryce Północnej, obecności
chrześcijan na terenach muzułmańskich, niewolnictwo, pilna potrzeby uwolnienia
porwanych wyznawców Chrystusa, zagrożenia dla wiary chrześcijańskiej oraz
wiadomości o męczeństwie zakonnika dotarły do papieża Grzegorza IX. Mając
na uwadze jego tak duże zasługi, nadał mu godność kardynalską w 1239 r.
Część biografów jest zdania, że ojciec Rajmund otrzymał ją, znajdując się
jeszcze w więzieniu w Algierze, natomiast inni twierdzą, że już po powrocie
do Europy. Pewne jest natomiast, że papież zaprosił mercedariusza
do Rzymu, gdyż chciał poznać problemy dotyczące Kościoła[27].
Należy jednocześnie podkreślić, że godność kardynalska nie oddaliła
Świętego od osób potrzebujących, o czym świadczy chociażby fakt, że w
czasie epidemii dżumy w Katalonii służył chorym[28].
W pierwszym dniu podróży do Rzymu
Rajmund chciał odwiedzić przy okazji zamek w Kardonie,
gdzie mieszkał jego ojciec chrzestny i przyjaciele, którym wiele
zawdzięczał. W drodze tak bardzo źle się poczuł, że odczytał to jako znak,
iż nadchodzi jego ostatnia godzina. Niedługo dolegliwości te się nasiliły,
a późniejszy Święty miał już świadomość, że oto stoi na progu śmierci.
Chciał poprosić o pomoc innego kapłana, ponieważ szczególnie pragnął
przyjąć Komunię Świętą na swoją ostatnią drogę (zob. J, 6). Jednak w tym
czasie żaden inny duchowny nie przebywał na zamku. Zgodnie z tradycją prośby
zakonnika zostały wysłuchane, bo oto sam Jezus udzielił mu Komunii Świętej
w otoczeniu aniołów i świętych ubranych w habit zakonu mercedariuszy.
Ta ostatnia Komunia Święta znalazła uwieczniona na wizerunku Świętego
Rajmunda, na którym trzyma on w ręku kustodię. Zaraz potem ojciec Rajmund
zmarł – była to niedziela 31 sierpnia 1240 r. Pomieszczenie, w którym
odszedł, pozostawało do roku 1682 w niezmienionym stanie. Wówczas to
księżna z Kardony przekształciła je w kaplicę, w
której ustawiono płytę z napisem upamiętniającym cudowne wydarzenia
towarzyszące ostatnim chwilom życia Świętego Rajmunda. Z czasem zamek w Kardonie popadł w ruinę, jednak wspomniana kaplica
nadal świadczy o wielkim nabożeństwie ojca Rajmunda do Eucharystii oraz
jego świętej śmierci[29].
Pogrzeb
Wiadomość o nagłej śmierci ojca
Rajmunda bardzo szybko się rozeszła i niemal natychmiast zaczęły napływać
tłumy wiernych, aby ujrzeć jego ciało, dotknąć je różnymi przedmiotami
związanymi z pobożnością, np. różańcami,
medalikami, krzyżami, wizerunkami Świętych itp. W tym czasie wiele osób
otrzymało różne łaski Boże uproszone za wstawiennictwem zakonnika. Wierni
napływali tak licznie, że nie było możliwe urządzenie pogrzebu. Ponieważ
nie dało się zaobserwować żadnych symptomów rozkładu ciała, pozostawiono je
niepogrzebane przez piętnaście dni.
Bardzo szybko zrodził się spór o miejsce pochówku
ojca Rajmunda. Roszczenia zgłosiły trzy grupy osób. Wicehrabia Kardony wraz z rodziną chciał, aby doczesne szczątki
Rajmunda pogrzebano na zamku. Mieszkańcy miasteczka i tamtejsze
duchowieństwo domagali się, by ciało sługi Bożego spoczęło w ich kościele.
Nade wszystko jednak macierzysty zakon chciał u siebie pochować ojca
Rajmunda. Aby ostatecznie rozstrzygnąć ten spór, sięgnięto po bardzo
oryginalny pomysł. Po przedłużających się i nieskutecznych dysputach,
wszyscy doszli do porozumienia i umieścili ciało zmarłego na grzbiecie
ślepego muła. Zwierzę miało iść do miejsca, w którym Święty Rajmund
chciałby mieć grób. Duchowieństwo i wierni podążali za mułem, modląc się i
śpiewając. Gdy przechodzili przez miasteczko, biły dzwony kościelne, aby
mieszkańcy Kardony mogli w ten sposób oddać hołd
zmarłemu ojcu. Ślepe zwierzę doszło do kapliczki Świętego Mikołaja i tam
definitywnie się zatrzymało. Z tradycyjnych podań wynika, że trzy razy
okrążyło kapliczkę, po czym padło martwe, mając na sobie ciało ojca
Rajmunda. Od tego dnia Święty w podziękowaniu za przysługę, jaką mu
wyświadczył muł, swoim wstawiennictwem obejmował także chore zwierzęta.
Wszyscy byli pełni zdumienia, widząc, że ślepe zwierzę doszło z ciałem do
kapliczki, w której najpierw matka Rajmunda wyprosiła łaskę jego poczęcia,
a po jej śmierci on sam od najmłodszych lat uwielbiał przychodzić, by
składać u stóp Maryi pęki polnych kwiatów i się modlić. Tam właśnie przygotowano
dla niego grób, w którym będzie oczekiwał dnia zmartwychwstania.
Wzrastająca liczba wiernych z terenów dzisiejszej
Hiszpanii, Francji i Włoch skłoniła zakon mercedariuszy
do wybudowania sanktuarium ku czci Świętego Rajmunda. Warto dodać, że obecnie
w tamtejszym klasztorze znajduje się nowicjat tego zgromadzenia. Do dziś na
pamiątkę potrójnego okrążenia kapliczki przez muła w święto Świętego
Rajmunda chętni okrążają sanktuarium na zewnątrz trzy razy samochodem, a
wewnątrz przechodzą dookoła ołtarza z wnęką, w której znajdują się relikwie
zakonnika[30]. Pięć lat po śmierci
Rajmunda (w 1245 r.) kaplica Świętego Mikołaja po wielu sporach stała się
już na stałe własnością zakonu mercedariuszy
dzięki wpływom i mediacji wicehrabiego Kardony
oraz samego króla Jakuba I Zdobywcy. Następnie w XVI wieku została
przemianowana na kościół i klasztor Świętego Rajmunda. W wieku XVIII
wybudowano zaś majestatyczną świątynię renesansową[31].
Kult
Wobec tak wielu przejawów
pobożności i świętości ojca Rajmunda aż do końca XVI w. zakon mercedariuszów był zachęcany, aby starał się o uznanie
jego kultu. W 1612 r. kapituła generalna wybrała na postulatora ojca
Ambrożego Machina, wybitnego teologa. W roku 1626 papież Urban VIII
beatyfikował Rajmunda oraz wydał pozwolenie na kult publiczny. Natomiast w
1669 r. został on ogłoszony świętym przez Klemensa IX.
Choć było i nadal jest wiele osób proszących tego
Świętego o wstawiennictwo przed Bogiem w różnych sprawach, to najczęściej
przychodzą do niego z prośbami kobiety brzemienne. Proszą nie tylko o
opiekę w czasie ciąży i porodu, ale także o błogosławieństwo dla ich dla
dziecka. Święty Rajmund jest patronem kobiet w ciąży, chrześcijańskich
matek, małżeństw niemogących mieć potomstwa.
Swoim przykładem wskazuje matkom i dzieciom, jak można podążać ku pełni i
dojrzałości chrześcijańskiego życia.
Święty jest przedstawiany z mucetem kardynalskim
na białym habicie, z kustodią w prawej ręce i z palmą w lewej. Każdy z tych
symboli uwydatnia jakiś ważny, szczególny moment z jego życia. Mówi o jego
ideałach i miłości do Eucharystii, Kościoła, papieża oraz męczeństwa dla
zbawienia dusz[32].
Sanktuarium Świętego Rajmunda
Warto zauważyć, że na przestrzeni
dziejów sanktuarium i klasztor Świętego Rajmunda były kilkakrotnie
niszczone w czasie różnych wojen, m.in. w roku 1822 czy 1835. Jednak
najbardziej dotkliwa okazała się wojna domowa i rok 1936. To wówczas z
sanktuarium zostały wyrzucone na ulicę ołtarze, obrazy, rzeźby, ozdoby,
które następnie spalono. Wśród nich spłonął też wizerunek Matki Bożej,
przed którą modlił się Święty Rajmund. Innym razem oprawcy obrócili w
popiół bogatą zawartość biblioteki: książki, archiwa, dokumenty, pergaminy.
Bardzo dotkliwą szkodą było wyciagnięcie przez wandali urny z relikwiami
Świętego, która zniknęła bez śladów. Bandyci mieli także zamiar wysadzić w
powietrze samo sanktuarium. Ładunki wybuchowe były już założone i gotowe do
detonacji, jednak w ostatniej chwili plany pokrzyżował im pewien czciciel
Świętego Rajmunda, który poprzecinał przewody, uniemożliwiając tym samym
eksplozję. Jako relikwia do dziś ocalała jedna mała kość świętego
zakonnika, która obecnie znajduje się w sanktuarium[33].
Podania o życiu Świętego Rajmunda
W biografiach Świętego Rajmunda
znajduje się wiele opisów objawień, cudów i niezwykłych czynów, które mogą
wzbudzać zdumienie i podziw w czytelniku. Autorzy zwracają uwagę, że jeśli
niektóre z nich mogłyby budzić podejrzenia co do autentyczności, to powinny
być uważane za opowieści podnoszące na duchu, na podobieństwo Kwiatków Świętego Franciszka.
Bezspornym pozostaje jednak fakt ogromnej miłości do Boga i bliźniego, jaką
przejawiał ojciec Rajmund, która jednocześnie stanowi konkretną odpowiedź
na polecenie Jezusa: Nikt nie ma
większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich
(J 15, 13). Właśnie ta wielka miłość do Boga i bliźniego, prowadząca aż do
złożenia ofiary z siebie, jest zawsze aktualna oraz niezależna od czasów[34].
Jedno z niezwykłych zdarzeń, utrwalone w tradycyjnych
przekazach, dotyczy sytuacji, gdy pewna kobieta, śpiąc z niemowlęciem w
łóżku, niechcący je udusiła. Rano, widząc martwe maleństwo, krzyczała i
płakała w nieutulonym żalu. Jej sąsiadka, widząc, co się stało, poradziła
jej, aby udała się wraz z dzieckiem do ojca Rajmunda, który już wówczas
cieszył się sławą cudotwórcy. Spotkała go w zakrystii tuż przed wyjściem na
Mszę. Położyła martwe dziecko na ołtarzu i powiedziała: „Ojcze, jeśli go
nie wskrzesisz, załamię się, bo mój mąż mnie zabije”. Zakonnik zamknął
oczy, rozłożył swoje ręce na niemowlęciu i błagał Boga o łaskę przywrócenia
życia. Dziecko w kontakcie z rękami zakonnika zaczęło ruszać się i płakać.
Matka wzięła je i poszła do domu, wielbiąc Boga[35].
Inne opowiadanie, podawane przez
tradycję, przedstawia wydarzenie, które miało miejsce już po śmierci ojca
Rajmunda. Pewnego razu Piotr Nolasco modlił się
nad jego grobem. Myśląc o swojej śmierci i o życiu wiecznym, doświadczał
jednocześnie lęku i niepewności. Wówczas zjawił się brat Rajmund w chwale
niebiańskiej i zapowiedział, że jego śmierć nastąpi już niedługo, a
zbawienie jego duszy jest zapewnione. Przede wszystkim potwierdził, jak
miłym przed Bogiem i aniołami jest dzieło wykupu chrześcijan[36].
Ludzie często zwracali się o pomoc
do sw. Rajmunda. Otrzymując ją starali się okazać
wdzięczność. Efektem tego jest kolekcja „Retablii”.
Część umieściliśmy na naszej stronie Retable. Oryginalne można znaleźć
na stronie http://retablos.ru/en/saints/san-ramon-nonato.
Wcześniejsze cuda za przyczyną św. Rajmunda, czy też San Ramon Nonato, można znaleźć w licznych wotach znajdujących
się np. na stronie klasztoru de Sant Ramon de Portell / Sant Nicolau de Portell. . https://www.monestirs.cat/monst/segar/csa17port.htm
Nasz patron działa nadal. Świadectwem tego są
pielgrzymki setek kobiet w ciąży i ich rodzin do Sanktuariów Św. Rajmunda Nonnata na całym świecie. Jednym z nich jest
kościół Sabanilla
de Montes de Oca w Sabanilla. Tam 31 sierpnia 2013 r. założono książkę ze
świadectwami o pomocy doświadczonej przez pośrednictwo św. Rajmunda. Do
2017 roku 72 osoby już podzieliły
się swoją historią, wyrażając wdzięczność za cudowną pomoc.
Jesteśmy w trakcie tłumaczenia książki, która
zawiera kilkadziesiąt cudów z lat 1996–2001 podzielonych na 5
grup: rodzice adopcyjni, rodzice biologiczni, ciąże, dzieci, utrata
dziecka.
Stąd też na naszym cmentarzu symboliczny pomnik dzieci
nienarodzonych poświęcony jesienią 2018r. przekształcamy na grób dla dzieci
utraconych. Już po Wielkanocy 2019 r dzieci utracone będzie można pochować
także na naszym cmentarzu pod duchową opieką naszego patrona.
Żywot świętego Rajmunda Nonata, kardynała
zaczerpnięty z książki Żywoty Świętych
Pańskich na wszystkie dni roku - Katowice/Mikołów 1937r.
(żył około roku Pańskiego 1240)
Rajmund z przydomkiem Nonnat
(Nonnatus) pochodził z szlacheckiej rodziny
hiszpańskiej. Już jako dziecię okazywał szczególny pociąg do pobożności,
modlitwy i świadczenia dobrego ubogim. Mimo, że posiadał niezwykłe
zdolności, ojciec, spostrzegłszy u niego skłonność do zawodu duchownego, a
nawet zakonnego, odwołał go ze szkoły i posłał na wieś, położoną w górskiej
okolicy, aby tam jako pastuch zapomniał o swym postanowieniu, a potem
wstąpił do wojska. Bóg jednak inaczej zrządził.
Rajmund, pasąc owce, często zaglądał do
pobliskiej kapliczki Matki Boskiej, a serce jego napawało się rozkoszą, gdy
patrzał na Jej twarz tchnącą łagodnością. W
skromnym przybytku Pańskim padał na kolana i prosił Przeczystą Dziewicę,
aby mu była Matką, Przyjaciółką i Panią miłosierdzia. Przed Jej obrazem
zwierzał się z swych myśli i uczuć, przedkładał z dziecięcym zaufaniem swe
prośby i życzenia, tam szukał pociechy i otuchy, ślubując dozgonną i
czystość i zobowiązując się wstąpić do zostającego pod Jej opieką zakonu,
trudniącego się wykupywaniem jeńców, którego założycielem był Piotr z Nolasko. Za pośrednictwem hrabiego Kardony,
który był jego ojcem chrzestnym i często zjeżdżał na polowanie w owe góry,
otrzymał nareszcie od ojca pozwolenie wstąpienia do stanu duchownego, a
niezadługo sam założyciel zakonu przyodział go w Barcelonie w biały habit z
czerwono-niebieskim krzyżem.
Teraz dopiero wolno mu było dokończyć
nauk, wyświęcić się na księdza i objąć urząd kaznodziei, którego obowiązki
pełnił tak gorliwie i sumiennie, że przełożeni uznali go w kilka lat
później za zdolnego do właściwych zajęć zakonnych; trzeba bowiem wiedzieć,
że do wykupywania jeńców z niewoli saraceńskiej wybierano tylko takich
zakonników, którzy odznaczali się szczerą pobożnością i poświęceniem.
W dwóch podróżach towarzyszył jako
pomocnik św. założycielowi zakonu, po czym wysłano go z kilku księżmi do
Algieru, skąd wykupił 150 jeńców i przywiózł ich do Hiszpanii. W roku 1235
udał się w ważnej sprawie do Rzymu, a uzyskawszy u papieża Grzegorza IX
zatwierdzenie zakonu, wrócił do Afryki, gdzie znowu wykupił z niewoli 228
chrześcijan i wrócił ich stroskanym krewnym, ponieważ jednak wyczerpały mu
się fundusze, ofiarował się za zakładnika, dopóki umówione za nich wykupne
nie nadejdzie. Ciesząc się, że Bóg pozwolił mu cierpieć dla miłości Jezusa,
dał się okuć w kajdany, pracował wespół z innymi w czasie największych
upałów i pełnił obowiązki kapłańskie. Nadto pocieszał i dodawał otuchy
towarzyszom niedoli, ożywiając ich wiarę w Opatrzność Bożą. Największą
litość okazywał tym nieszczęśliwym, którzy w nadziei uzyskania ulgi w swej
niewoli wyparli się wiary Chrystusowej, dopuścili się wiarołomstwa i stali
się przedmiotem pogardy u swych towarzyszy. Rajmund umiał tak czule
przemówić do ich serca i przekonania, że wielu z nich, czując wstyd z
powodu swego postępku, odwołało swe zaprzaństwo. Co więcej, lekceważąc
niebezpieczeństwo, nie wahał się przy każdej sposobności głosić Ewangelię
samym Saracenom i zachęcać ich do porzucenia błędów Mahometa. Udało mu się
też nawrócić kilku celniejszych. Rząd kazał go pochwycić, osmagać do krwi
na publicznym placu i wbić na pal. Ocaliła go chciwość Saracenów i obawa
utraty pieniędzy obiecanych za wyzwolonych jeńców, ale okrucieństwo sędziów
wpadło na niegodziwą myśl, prawdziwy wymysł szatana, kazali bowiem przebić
Rajmundowi rozpalonym żelazem obie wargi, spiąć je kłódką i wołali na niego
z urągowiskiem: "Teraz pewnie nie będziesz plótł baśni o Chrystusie i
przestaniesz zwodzić wielbicieli naszego proroka". Przez osiem
miesięcy znosił Rajmund tę katuszę, aż wreszcie przybyli bracia zakonni,
którzy go wykupili z niewoli. Wkrótce potem, acz niechętnie, bo wolał
raczej cierpieć a pracować dla nieszczęśliwych, na rozkaz przełożonego
musiał wrócić do Hiszpanii. Powróciwszy do ojczyzny mianowany został przez
papieża Grzegorza IX kardynałem. To wysokie dostojeństwo w niczym nie
zmieniło jego pokory, zamieszkał bowiem w celi klasztornej, chodził w
ubogim habicie i żył ściśle według reguły zakonnej. Gdy mu zwracano uwagę,
że za mało zważa na swe wysokie stanowisko, odpowiedział ze zwykłą
uprzejmością: "Pokora z dostojeństwem da się bardzo dobrze pogodzić,
gdyż jedna nie wyłącza drugiego". W roku 1240 powołał go Ojciec święty
do Rzymu. Idąc tam pieszo zachorował ciężko w Kardonie.
Wiatyk święty otrzymał od anioła w habicie zakonnym i oddał Bogu ducha 31
sierpnia roku 1240, licząc niespełna 37 lat.
Święty
Rajmund Nonnatus
O zwłoki jego wszczął się spór między
miastem Barceloną, hrabią Kardonem i zakonem,
który wszakże sam Bóg rozstrzygnął. Położono mianowicie trumnę na karawan i
zaprzężono do niej; ślepego muła, puszczając go samopas. Zwierzę zaciągnęło
żałobny wóz przed kaplicę na wzgórzu wiejskim, gdzie zmarły w młodocianym
wieku tak często się modlił, i tam go z wielką czcią pochowano. Kaplicę
zamieniono na piękny kościół, który stał się celem licznych pielgrzymek, a
święty Piotr z Nolasko przybudował do niego
kościół swej reguły.
Nauka moralna
W życiu świętego Rajmunda uderzają
każdego dwie rzeczy:
a) Opłakany stan niewolników jęczących w
niewoli Saracenów. Biedni jeńcy musieli dźwigać ciężkie łańcuchy, pracować
ciężko i bez wytchnienia, znosić szyderstwa i urągania bez nadziei
oswobodzenia, gdyż nie mogli się wykupić.
b) Miłosierdzie świętego Rajmunda, który
sam się oddał w niewolę, aby nieszczęsnym wrócić wolność.
Te dwa punkty są w pewnej mierze
wyobrażeniem tego, co Kościół święty codziennie i co godzinę w ofierze Mszy
świętej dla nas czyni. W dowód tego zważmy:
1) Największym nieszczęściem, jakie gnębi
chrześcijanina, jest grzech pierworodny. W tym stanie jest jakby wygnańcem,
na którym spoczywa klątwa niewdzięczności i nieposłuszeństwa. Jest on
niejako więźniem, okutym kajdanami przez szatana. Nie jest on zdolny
wykupić się z tej niewoli, wypłacić się z długu obrazy sprawiedliwości
Bożej i pozyskać wstępu do Królestwa niebieskiego. Na uznanie tego
niepodobieństwa godzi się rozum i objawienie. I rozum i objawienie uczy
nas, że tylko sam Chrystus jako prawdziwy Bóg-Człowiek może usunąć to niepodobieństwo.
2) Pan Jezus jest prawdziwym Barankiem
ofiarnym za grzechy nasze. Pan Jezus odzywa się do nas przy Mszy świętej
podczas Podniesienia ustami kapłana: "Oto kielich krwi Mojej, nowego i
wieczystego Zakonu, krwi, która wylaną będzie za nas i za wielu na
wybaczenie grzechów". Chrześcijanin widzi w tym
świętym akcie obok siebie Hostię Przenajświętszą i Kielich święty, a wiara
widzi w tym odosobnieniu ciała i krwi tajemniczą śmierć Zbawiciela,
ponawianą dla odpuszczenia grzechów naszych; śmierć bowiem jest koniecznym
następstwem rozdziału ciała i krwi. Ta święta i drogocenna krew woła do
Ojca niebieskiego o miłosierdzie i wybaczenie wyrządzonej Mu obrazy, a tego
wołania zawsze wysłucha łaskawie Bóg wszechmogący. Podziwiajmy poświęcenie,
jakie okazał święty Rajmund w wykupywaniu jeńców, ale podziwiajmy stokroć
więcej Jezusa w ołtarzu, który nas ofiarą życia wyswobodził z niewoli
grzechu.
Modlitwa
Panie
i Boże mój, który nam nakazałeś miłować bliźniego, jak siebie samego, racz w
nas wszczepić na wzór świętego Rajmunda szczerą i prawdziwą miłość
bliźniego, ażebyśmy się okazali Twymi wiernymi uczniami, godnymi Twej
miłości i świętej opieki. Przez Pana naszego Jezusa Chrystusa. Amen.
Żywoty Świętych Pańskich na wszystkie
dni roku - Katowice/Mikołów 1937r.
Artykuł
o św. Rajmundzie i sprowadzonych
relikwiach
Edycja lubelska 30/2000
Św.
Rajmund
Święty
Rajmund Nonnatus przyszedł na świat w sposób
cudowny, będąc wyjęty z łona martwej matki i przez ten fakt nazwany "nonnatus", czyli nienarodzony. Zdobywał on
świętość dzień po dniu, będąc zakonnikiem, heroicznym obrońcą niewolników,
kardynałem Kościoła Rzymskiego i męczennikiem Chrystusa.
Urodził się w Portell,
małym miasteczku katalońskim 2 lutego 1200 roku w rodzinie szlacheckiej. O
rodzicach, których imion nie znamy, tradycja mówi, że byli osobami
pobożnymi, żyjącymi w bojaźni Bożej jako "przykłady dobroci i
miłości". Przez długie lata po ślubie nie mieli dzieci; obydwoje
bardzo modlili się o potomstwo. Szczególnie pobożna małżonka z wielkim
nabożeństwem prosiła Matkę Bożą o dar macierzyństwa. W końcu jej prośby
zostały wysłuchane, jednak kobieta przy porodzie zmarła. Tylko dzięki
szybkiej interwencji męża, który żonie otworzył brzuch, udało się uratować
dziecko. Chłopiec został ochrzczony tego samego dnia jako Rajmund, a do
imienia dodano mu przydomek "nonnatus"
dla upamiętnienia tego niecodziennego jak na owe czasy wydarzenia. Chłopiec
już od młodości przejawiał skłonności ku życiu poświęconemu Bogu. Stąd też
ojciec, aby na ludzki sposób nie stracić jedynego syna, wysłał go na wieś
do wypasu bydła w ich rodzinnym majątku myśląc, że ten sposób odwiedzie
młodzieńca od myśli o sprawach duchowych. Pasąc bydło chłopak często
chronił się w pobliskim eremie, gdzie modlił się przed obrazem Matki Bożej,
jak wcześniej czyniła to jego matka. Tam wyprosił sobie łaskę powołania i w
1221 roku za zgodą i błogosławieństwem ojca wstąpił do nowopowstałego
zgromadzenia. Ok. 1226 roku został wyświęcony na kapłana, a następnie ze
św. Serapionem udali się do Algierii, żeby
wykupić niewolników. O tej wyprawie pisze się, że była niezbyt udana, gdyż
udało się im odzyskać tylko 114 niewolników. Św. Rajmund dla ratowania
innych sam stał się zakładnikiem. Trudno określić, ile czasu nim był, ale
ok. 1229 roku wyruszył na ponowną wyprawę do Afryki. Św. Rajmund wraz z
towarzyszami nie tylko ograniczali się do wykupu niewolników, co było
tolerowane przez ludność tubylczą, ale głosili Ewangelię Chrystusa. Z
powodu głoszenia Dobrej Nowiny byli często prześladowani, a nawet
biczowani, dlatego św. Rajmund zasłynął bardziej jako męczennik słowa, aniżeli
wykupiciel niewolników. Po wyprawach misyjnych
żył on przez jakiś czas w klasztorze w Barcelonie, pełniąc posługę
kapłańską przez głoszenie Słowa Bożego, sprawowanie sakramentów i
kierownictwo duchowe. W 1236 roku wyruszył w ponowną podróż do Algierii w celu
wykupienia niewolników. Podczas tej wyprawy udało mu się uwolnić pewna
liczbę więźniów, jednak sam stał się zakładnikiem. Jego współbracia
powrócili do Barcelony, aby zebrać fundusze niezbędne do wykupienia św.
Rajmunda. On sam będąc wśród Żydów i Muzułmanów zaczął głosić Słowo Boże, a
towarzyszyło temu wiele nawróceń. Częstokroć bity i torturowany nie
przestawał głosić Chrystusa. "Niewierni" nie mogli go jednak
zabić, gdyż spodziewali się pieniędzy za jego wykup. Aby zapobiec głoszeniu
przez niego Ewangelii, przepalono mu wargi i zamknięto usta na kłódkę,
którą zdejmowano tylko na czas jedzenia. Św. Rajmund wiele miesięcy
cierpiał, nim jego bracia powrócili i zabrali go ze sobą do Barcelony.
Papież Grzegorz IX w dowód uznania za jego zasługi zaprosił go do Rzymu i
mianował kardynałem - diakonem św. Eustachego. Będąc w drodze do Rzymu św.
Rajmund zmarł w 1240 roku mając zaledwie 40 lat. Po śmierci z jego ciała
wydobywał się przyjemny zapach, dlatego ciało zostało wystawione dla
publicznej czci aż na 15 dni. Święty został pochowany w kościele pw. św. Mikołaja w Barcelonie, a przy jego grobie miały
miejsce liczne cuda, tak, że świątynia stała głośnym i znanym sanktuarium.
W 1657 roku imię św. Rajmunda zostało włączone do martyrologium rzymskiego.
Św. Rajmund jest patronem położnych i za jego przyczyną polecane są Bogu
różne sprawy dotyczące życia, a szczególnie jego początków.
Parafialna
uroczystość
29
czerwca br. parafia Sulów
przeżywała podniosłe chwile sprowadzenia relikwii swego Patrona. Relikwie z
Rzymu przywiózł paulin - o. Jerzy Kielech. W
godzinach południowych na granicy sześcioletniej parafii sąsiadującej z
Zakrzówkiem odbyło się powitanie relikwii przez wspólnotę parafialną. Słowa
powitania wygłosił proboszcz - ks. Józef Swatowski, wyrażając radość z
przybycia o. Jerzego z cennymi relikwiami oraz licznych gości: ks. dziekana
Ryszarda Sołtysa i ks. kan. Edwarda Szeligi, inicjatora sprowadzenia do Sulowa relikwii. W imieniu Rady Duszpasterskiej głos
zabrała jej przedstawicielka - Regina Biszczak.
Następnie w uroczystej procesji ze śpiewem pieśni i litanii do Wszystkich
Świętych uczestnicy liturgii przeszli do świątyni. W drodze o. Jerzy
wygłaszał rozważania o świętości. Relikwie były niesione przez
przedstawicieli różnych stanów społeczności parafialnej: Ochotniczą Straż
Pożarną ( jako mężczyźni i ojcowie), Koło Gospodyń Wiejskich (kobiety i
matki), członków Żywego Różańca, młodzież, ministrantów i dzieci. Po
wejściu do kościoła rozpoczęła się uroczysta Msza św., którą sprawowali o.
Jerzy i ks. kan. Edward Szeliga. Okolicznościową homilię o św. Rajmundzie
wygłosił o. Jerzy, który słuchaczom wskazał, że zadaniem każdego
chrześcijanina jest głoszenie miłości Boga do człowieka. W ramach
dziękczynienia po Mszy św. dzieci, młodzież i rodzice zawierzyli całą
parafię i poszczególne rodziny orędownictwu Patrona, obecnemu w świątyni w
swoich relikwiach. Proboszcz parafii zaproponował, aby w każda ostatnią
niedzielę miesiąca podczas sumy wspólnie modlić się do Boga za przyczyna
św. Rajmunda. Po procesji o. Jerzy udzielił wszystkim błogosławieństwa
relikwiami, następnie oddawali im cześć przez ucałowanie. Wszyscy otrzymali
pamiątkowy obrazek z wizerunkiem Patrona.
|